Miasto z korzeniami w starożytności przemeblowane przez Gaudiego w unikalnym stylu. Nasza wizyta tutaj była bardzo krótka, a plan wycieczki intensywny. Przedstawiamy co można zobaczyć, mając na zbyciu 1 dzień w Barcelonie.
Podczas naszego wyjazdu z WSEx, o którym pisaliśmy w poście Jachtem wzdłuż Costa Brava odwiedziliśmy Barcelonę. Był to cel naszej wyprawy, więc zaplanowany tam pobyt obejmował jeden cały dzień bez wypływania, aby wszystkie załogi mogły się spotkać w jednym miejscu i integrować. Łączyło się to z możliwością uczestnictwa w wycieczce zorganizowanej z przewodnikiem, na którą się skusiliśmy.
Co widzieliśmy w Barcelonie?
Widzieliśmy to chyba najlepsze określenie, ponieważ w 24h nie można w pełni zwiedzić miasta rozmiarów Barcelony. Mieliśmy szczęście, że sympatyczna Pani przewodnik zaprezentowała nam swojego rodzaju esencję miasta podczas autokarowej przejażdżki.
Punkty, które odwiedziliśmy:
- Ogrody Mirador de l'Alcalde - rozpoczęliśmy od wzgórza Montjuïc, które to leży w ogrodach Mirador. Znajduje się tam piękny kaskadowy wodospad, alejki wybrukowane są zębatkami, łańcuchami, cegłami i innymi ciekawymi przedmiotami (mozaikowy chodnik wpisany został do katalogu Miejskiego Dziedzictwa Artystycznego), a ze szczytu roztacza się widok na port. Dodatkowo, skoro ogród to również wiele egzotycznych roślin. Wszystko to wygląda zgrabnie, ale nie przebija ogrodu w Blanes.
kaskadowy wodospad w Mirador de l'Alcalde port widziany ze wzgórza Montjuïc fragment alejki z zębatkami - Narodowe Muzeum Sztuki Katalońskiej - sam budynek jest imponujący i aż nie chce się wierzyć, że powstał tylko na potrzebę Wystawy Światowej pod koniec XIX w. a zaraz po tym wydarzeniu miał zostać rozebrany. Na szczęście tak się nie stało i teraz jest ogromnym domem dla sztuki od czasów romańskich, przez gotyk, barok aż po współczesność. Nie jesteśmy w żadnym stopniu znawcami, ale nazwiska Rubens, Goya, Tycjan, Dali czy Picasso mieszkające w jednym budynku robią wrażenie. Niestety nie mieliśmy czasu wejść do środka (przewodniki polecają rozbicie zwiedzania muzeum na 2 dni i prawdopodobnie bilet uprawnia do takich odwiedzin).
Przed budynkiem w miesiącach ciepłych tryskają słynne magiczne fontanny, które wieczorami dają pokaz z muzyką i światłem. Nasze odwiedziny przypadły na luty i żadna fontanna nie działała.
Ze schodów muzeum rozpościera się widok na 4 kolumny symbolizujące 4 paski na fladze katalońskiej, a dalej na dwie 47 metrowe Wieże Wenecki i Plac Hiszpański (Plaça d'Espanya), dawniej miejsce straceń, a obecnie jeden z głównych placów w Barcelonie.widok ze schodów muzeum gmach Narodowego Muzeum Sztuki Katalońskiej wieże Weneckie - Barri Gotic - kolejnym punktem objazdówki był spacer po najstarszej dzielnicy Barcelony w ramach którego odwiedziliśmy:
- cmentarz Rzymski - w bocznej uliczce głównego deptaku napotykamy na plac, którego główną atrakcją jest dziura. Wewnątrz jak się okazało są antyczne rzymskie nagrobki odkryte przypadkowo podczas budowy. Odkrycie bezcenne, sprawiające, że obecność tych legendarnych Rzymian stała się bardziej namacalna;
- Ratusz Miejski - kolejnym ważnym placem na naszej drodze był Plaza Sant Jaume, przy którym stoi Ratusz Miejski. Budowę rozpoczęto w XIV w. w stylu gotyckim, obecnie zewnętrzna fasada to mieszanka gotyku z neoklasycyzmem. Więcej o ratuszu możemy przeczytać na stronie polonia Barcelona;
W momencie naszej wizyty cała Barcelona obwieszona była katalońskimi flagami i żółtymi wstążeczkami, ponieważ w tym czasie trwały nasilone protesty niepodległościowe w sprawie odłączenia się Barcelony od Hiszpanii. Dlatego te symbole nie ominęły Ratusza. - Placa Nova - spacerując po uliczkach doszliśmy do kolejnego placu i kolejnej pozostałości po Rzymianach. Na plac wkraczamy przez bramę, którą tworzą rzymskie baszty i pozostałości po akwedukcie;
- Katedra Świętej Eulalii - kilka kroków od baszt jest XIII w. świątynia zbudowana na miejscu rzymskiego miejsca kultu. Budowano ją przez 150 lat i obecnie jest gotycką perłą na skalę całej Hiszpanii. W XIX w. dodano do niej monumentalną fasadę w stylu neogotyckim. Niestety również tutaj nie udało nam się wejść do środka;
- ulicę La Rambla - każde miasto ma swoją ulicę lansu i dla Barcelony jest to właśnie La Rambla. Okazuje się, że jest to ulica składająca się z 5 odcinków, które prowadzą niemal przez środek dzielnicy Barri Gotic. Jej nazwa oznacza przerywany przepływ wody i patrząc historycznie, jak płynęły tędy ścieki pochodzenie nazwy staje się jasne.
Więcej informacji o odcinkach ulicy można przeczytać na stronie Lubię Hiszpanię.La Rambla starożytna nekropolia rzymska sztuka uliczna Barri Gotic - wywieszone flagi na znak jedności Katalonii Ratusz Miejski z żółtą wstążką najsłynniejsza uliczka z Barri Gotic fragment krużganków katedry św. Eulalii Santa Caterina Market La Rambla nocą - muzeum figur woskowych - Sagrada Familia - ostatnim punktem organizowanej wycieczki była niewątpliwie wizytówka Barcelony. Budowę rozpoczęto w 1882 roku i nadal jej nie skończono. W momencie naszych odwiedzin były ciche plany zakończenia przedsięwzięcia w 2026 roku na 100 letnią rocznicę śmierci głównego architekta, ale przewodniczka już mówiła o opóźnieniach. Zatem świątynia budowana jest na chwile powstawania notatki 139 lat (ah te opóźnienia w budowlance).
Sagrada Familia ma posiadać 18 wież (co ma symboliczne odwołanie do apostołów, ewangelistów, Matki Boskiej i Pana Jezusa), w tym najwyższa (ta symbolizująca Pana Jezusa) ma sięgać 170 m (!!). Posiada już 2 z 3 zaplanowanych fasad ( Narodzenia Pańskiego, Męki Pańskiej i Chwały), a ostatnia jest w trakcie budowy (od 2002 roku). Jej niezwykłość polega na niesamowitej ilości szczegółów, z których żaden nie powinien się powtarzać, a każdy odwoływać do przyrody.
Nie wchodziliśmy do środka bo odstraszyła nas ogromna kolejka. Bilet też swoje kosztuje, ponieważ budowa bazyliki zgodnie z życzeniem twórcy ma być finansowana z datków.
W tym momencie słowo o tym wyjątkowym architekcie czyli o Antonim Gaudi. Dzięki niemu Barcelona otrzymała kilka nietuzinkowych i wizjonerskich elementów architektury wyróżniających ją na świecie. Spokojnie można powiedzieć, że Gaudi był architektem Barcelony, bo w wielu budynkach można znaleźć inspiracje jego stylem. Jako osoba głęboko wierząca tworzył na chwałę Pana inspirując się mocno jego dziełami, stąd wiele odniesień do natury w szczególności zwierząt. Poza bazyliką Sagrada Familia (która stała się dziełem jego życia) charakterystycznymi dla Gaudiego projektami są kamienica Casa Mila (zwany kamieniołomem), kamienica Casa Batllo i park Guell. Kamienic nie zwiedzaliśmy, bo trochę dla nas za drogo, ale do parku się wybraliśmy.Sagrada Familia od strony starszej z czasów Gaudiego Sagrada Familia od strony nowszej Casa Mila - kamieniołom Casa Batllo - najsłynniejsza kamienica zaprojektowana przez Gaudiego - Park Guell- spod Sagrady pieszo przeszliśmy się do parku, który zresztą serdecznie polecała pani przewodnik. Trasa spokojna, lekko pod górę, zajęła nam jakąś godzinę. Tu byliśmy zdeterminowani na wejście do płatnej części ogrodu, jednak jak już w końcu znaleźliśmy kasę zabrakło biletów na ten dzień. Jednak bezpłatna część ogrodów jest również mocno w klimacie Gaudiego, a niektóre elementy płatnej części są całkiem dobrze widoczne również z zewnątrz. Park bardzo nam się podobał i tak, więc nawet nie żałujemy mocno, że nie udało się wejść.
Natomiast zamysł, który towarzyszył powstaniu parku był ciekawy, ponieważ miało to być parkowe osiedle dla burżuazji na 60 domostw. Powstało tylko 5, a osiedle nie cieszyło się popularnością, dlatego miasto wykupiło park i otworzyło dla mieszkańców.panorama Barcelony z parku Guell - trochę widać unikatowy układ zabudowań w Polsce zima a w Barcelonie kwiaty płatna część parku Guell
Barcelona bardzo nam się podobała i myślimy, że wycisnęliśmy co się dało z tego jednego dnia. Niestety nie mieliśmy czasu nad zadumą i wczuciem się w miasto, ale może kiedyś tam wrócimy jak Sagrada Familia zostanie ukończona.
Gastronomia
Ja zachorowałam na krem kataloński i bardzo chciałam go spróbować w Barcelonie. Przez napięty harmonogram dnia możliwe to było tylko wieczorem przy powrocie do portu. Udało się zrealizować to marzenie w bardzo eleganckiej restauracji, gdzie panowie kelnerzy chodzą w białych koszulach i fartuszkach.Stwierdzenie, że my nie pasowaliśmy do tego klimatu to mało, ponieważ ja na 5 min przed wyjściem na wycieczkę zaciapałam spodnie i zmuszona byłam chodzić w krótkich jeansach (luty, 10 stopni Celsjusza, wszyscy tubylcy w zimowym odzieniu), a na wieczorny powrót zabrałam dresy, bo tylko to miałam z dłuższą nogawką. Reszta ekipy lepiej, ale też nie wytwornie. Na szczęście nikt nas nie wyprosił, a deser był wyśmienity.