Trzy klasztory, dwa dni i jeden bilet. Każdy z nich jest inny, każdego historia łączy się z innym etapem historii Portugalii.
W planie wycieczki, po spacerze po Obidos, mieliśmy dwie opcje uzależnione od pogody. Ładnie to jedziemy na plaże, pochmurnie to zwiedzamy zakony. Pogoda nie zachwycała, więc wybraliśmy "dwójkę" i ruszyliśmy. Po dotarciu do Alcobaca dowiedzieliśmy się o opcji zakupu jednego biletu na 3 klasztory, czyli tego plus do Batalha i Tomar.
Wcześniej gdzieś o tym czytaliśmy, ale myśleliśmy, że trzeba do nich dotrzeć w ciągu jednego dnia. Na szczęście dla nas okazało się, że po zakupie takiego biletu mamy 2 dni na realizację. Dla nas bomba, bo nie dość, że taniej to i tak w dniu następnym był zaplanowany Tomar.
Wcześniej gdzieś o tym czytaliśmy, ale myśleliśmy, że trzeba do nich dotrzeć w ciągu jednego dnia. Na szczęście dla nas okazało się, że po zakupie takiego biletu mamy 2 dni na realizację. Dla nas bomba, bo nie dość, że taniej to i tak w dniu następnym był zaplanowany Tomar.
Z powodu podobnej ciężkości gatunku postanowiliśmy delikatnie zaburzyć chronologię zwiedzania i odwiedzone klasztory opisać razem. Chciałoby się zrobić jakiś ranking, który z klasztorów to zdecydowanie konieczność, a co można sobie odpuścić. Cóż, wszystko zależy jak zwykle od preferencji, bo dla nas te stare cudeńka architektoniczne w każdym wydaniu robiły wrażenie i szczerze nie umielibyśmy wybrać. Zresztą każdy z tych kompleksów znajduje się na liście UNESCO.
Alcobaca
Miasteczko, które dzięki nazwie łatwo również umiejscowić na mapie, bo to przecięcie rzek Alcoa i Baca, leży 100 km od Lizbony na północ. Jego główną atrakcją od lat jest jeden z pierwszych, a na pewno jeden z dwóch najważniejszych gotyckich budynków - Zakon Cystersów z XII wieku. Kościół ufundował pierwszy król Portugalii Alfons Henryk Zdobywca jako dar dziękczynny za pokonanie Maurów. Wybór padł na Cystersów, ponieważ formuła ich zakonu (ubóstwo, cisza, zasiedlanie terenów i samowystarczalność) doskonale pasowała do zapotrzebowania w okolicy. Mnisi więc zajmowali się uprawą roli, sadownictwem, winnicami, a nadwyżki produkcyjne sprzedawali.
Widząc jak zdobna i szczegółowa jest fasada świątyni, ma się przeczucie że wnętrze będzie równie mocno bogate w rzeźby. Tymczasem środek kościoła to prosta, czysta forma zgodna z założeniami zakonu Cystersów. To co robi wrażenie to przestrzeń, ale ten kolos ma 106 m długości i 22 metry wysokości, więc ma czym przytłaczać.
Znaczenie świątyni podkreśla fakt, że spoczywają tu królowie i królowe Portugalscy z XIII i XIV wieku. Na czele z bohaterami tragicznej historii miłosnej, których kunsztowne nagrobki wykute z białego wapienia stoją w transepcie naprzeciw siebie. Na tle niemal ascetycznego wnętrza świątyni dwa sarkofagi przykuwają uwagę. Możemy na nich oglądać sceny z życia św. Bartłomieja, z życia Chrystusa czy Sądu Ostatecznego.
scena z życia św Bartłomieja na sarkofagu |
rozeta z historiami biblijnymi |
płaskorzeźba z przedstawieniem sądu ostatecznego |
Poza potężnym kościołem mamy jeszcze krużganki nazywane Krużgankami Ciszy. Ponieważ od stuleci nic tu się bardzo nie zmieniło (no poza elektrycznością, ale w dzień na dziedzińcu tego nie widać) przechadzając się tędy można mieć wrażenie, że przenieśliśmy się w czasie. Podczas naszej wizyty praktycznie nie było innych turystów, a równo przycięte żywopłoty, wypielęgnowane drzewka pomarańczowe i jasne arkady faktycznie napełniały spokojem i harmonią. Na krużgankach można znaleźć elementy stylu manuelińskiego, choć nie jest on tak dominujący jak w klasztorze Hieronimitów.
elementy manuelińskie na krużgankach |
widok na kościół z krużganków |
Z poziomu dziedzińca mamy możliwość wejścia do Pokoju Królów, gdzie poza płaskorzeźbami władców na ścianach można obejrzeć historię klasztoru przedstawioną na azulejos.
Kolejnym pomieszczeniem do odwiedzenia jest ogromna XVIII wieczna kuchnia. Cała pokryta ceramicznymi płytkami z 18-metrowym kominem po środku. Jeśli wierzyć historii mogło tu się piec na raz 7 wołów, no ale jakoś trzeba było wyżywić mnichów, których w okresie świetności zakonu było około tysiąca. Ciekawostką jest też pozostałość po stawie (tak, staw w kuchni) gdzie można było sobie złowić świeżutką rybkę. Możliwe to było, gdyż poprowadzono do kuchni bieżącą wodę ze strumyka, zyskując tak własne ujęcie wody.
pozostałości po stawie w zakonie |
ogromny piec w kuchni |
wnętrze pieca - to tu miało się mieścić 7 wołów |
Dalej mamy refektarz, gdzie mnisi spożywali posiłki w milczeniu i słuchali Biblii odczytywanej z ambony. Trochę nam trudno było uwierzyć, że w tym pomieszczeniu zmieścić się miało tylu chłopa, no ale kiedyś ludzie byli mniejsi.
Poza zwiedzaniem zakonu warto się przejść po miasteczku. My nie pozostawiliśmy sobie za dużo czasu na to, bo chcieliśmy się jeszcze w tym dniu wyrobić do drugiego klasztoru, ale udało nam się wybrać na mały spacer.
A właściwie uściślając, to spacer połączony z kawą i ciastkiem, bo kulinarnie warto zwiedzić tu klasztorne słodkości. Wypiekane na podstawie dawnych receptur, składające się głównie z żółtek i cukru (białka szły na krochmalenie habitów) są koniecznym do spróbowania "zabytkiem".
Podczas spaceru w szczególności do gustu przypadł nam Park Miłości, bo przecież Alcobaca to portugalska Werona. Tam też uważniej zgłębiliśmy historię/legendę tej zakazanej miłości.
Zwiedzanie zakonu oraz spacer połączony z wizytą w kawiarni zajął nam 2-2,5h.
Legenda/historia
Jak to bywa w takich opowieściach był królewicz Pedro, który pokochał ze wzajemnością dwórkę Ines de Castro. Dziewczyna nie dość, że nie miała odpowiedniej pozycji to jeszcze była Hiszpanką, więc dla króla Alfonso IV to zupełnie nie była opcja do ożenku syna. Jak głoszą legendy Pedro nie próżnował i potajemnie poślubił Ines, a nawet dorobił się 4 dzieciaków z nią, ale to nie wpłynęło na króla i jego decyzję. Faktem natomiast jest, że Alfonso IV zlecił zabójstwo Ines i dziewczynę zasztyletowano w Coimbrze. Królewicz po otrzymaniu tej informacji wywołał zamieszki, ale jakoś się z ojcem dogadali i zbrojny bunt został zażegnany. Jednak Pedro nie zapomniał, kto poza ojcem winny był śmierci ukochanej i zgodnie z zasadą, że zemsta najlepiej smakuje na zimno, ze swoją poczekał 2 lata. Tu wchodzimy w makabryczną legendę, według której król Pedro I Sprawiedliwy urządził ucztę na której wyrwano serca mordercom Ines. Natomiast dziewczynę ekshumowano i z honorami godnymi królowej złożono w przepięknym sarkofagu. Co prawda niektóre odmiany tej legendy dodają jeszcze, że Ines przed złożeniem ubrano w purpurę, koronowano, a co wredniejszy dla niej dworzanin musiał całować jej rozkładającą się rękę. Jednak przydomek Pedra był Sprawiedliwy, a nie Szalony, więc to chyba za bardzo podkręcona legenda. Wracając do faktów, życzeniem króla spoczął on w tym samym kościele co ukochana. Ich ciała złożone zostały w taki sposób, że pierwsze co zrobią przy zmartwychwstaniu to spojrzą sobie w oczy. Ich nagrobki zdobi napis "Até o Fim do Mundo" co oznacza "Aż do końca świata".
Batalha
Miasteczko, które nazywa się Bitwa, a powstało wokół wotum dziękczynnego - wielkiego Klasztoru Matki Boskiej Zwycięskiej. Budowę rozpoczęto w 1387 roku, a zaprzestano prac w XIV wieku (kiedy to wprowadzono do klasztoru ojców Dominikanów), bo budowy nigdy nie zakończono. Zatem co to była za bitwa? Co do ważności to portugalski odpowiednik naszej Bitwy Pod Grunwaldem. Tutaj bitwa odbyła się pod Aljubarotą, gdzie portugalskie wojsko powstrzymało liczniejszą od siebie armię kastylijską broniąc w ten sposób swojej niepodległości. Za takie wsparcie z niebios król Jan I rozpoczął wystawianie długiego na 80 m, a wysokiego na 32,4 m kościoła. Budowa trwała 150 lat, a w tym czasie nadzorowało ją oraz zmieniało projekt ponad 15 architektów. Przez ten czas stosowano tu rozwiązania, których wcześniej nie używano, jak na przykład ograniczenie ilości muru na korzyść okien czy kapitularz bez podparcia w centrum (budowany przez więźniów, dwukrotnie się zawalił podczas powstawania). Efektem jest gotycka świątynia w stylu manuelińskim.
zwieńczenie rotundy niedokończonych kaplic |
Sam kościół najbardziej zdobny jest na zewnątrz. W środku spotkamy prostotę na tle której pięknie gra światło wpadające przez witraże. Do kościoła przylega Kaplica Fundatora, którą Jan I ufundował jako miejsce spoczynku dla siebie i małżonki. Ich zdobne sarkofagi stoją w centralnej części, natomiast pod ścianami znajdują się nagrobki potomków Jana I, w tym księcia Henryka Żeglarza.
|
sarkofag króla Jana I i małżonki |
Do zwiedzania mamy również Krużganki Królewskie, które nie były w planach od początku projektu. Zostały jednak dobudowane w XV w. Powstały w zdobnym stylu manuelińskim, ale w trochę bardziej surowej formie niż w klasztorze Hieronimitów.
Do wschodniego boku krużganków przylega wspomniany już Kapitularz. Obecnie jest tam Grób Nieznanego Żołnierza, przy którym cały czas pełniona jest warta. Upamiętnia on żołnierzy poległych w czasie I Wojny Światowej.
Przy klasztorze jest też drugi dziedziniec z Krużgankami Alfonsa V. Jego powstanie przypada na XV w. Te Krużganki są zdecydowanie mniej zdobne, a w porównaniu z poprzedniczkami wypadają surowo. Ma się trochę wrażenie jakbyśmy weszli komuś do pomieszczeń gospodarczych.
Perełką Klasztoru Matki Boskiej Zwycięskiej są Niedokończone Kaplice. Jest to rotunda w stylu manuelińskim, której budowa rozpoczęła się w 1434 r., ale prawdopodobnie z powodu przeniesienia funduszy i sił do Lizbony nigdy nie została dokończona. Zabrakło sklepienia, więc te cuda architektoniczne niszczeją pod wpływem warunków atmosferycznych.
piękne drobiazgowe zdobienia charakterystyczne dla stylu manuelińskiego |
wejście do niedokończonych kaplic |
dalsze elementy zdobień manuelińskich |
W mieście poza tą niezwykłą świątynią nie zwiedzaliśmy nic więcej, bo i nie znaleźliśmy nic dla nas ciekawego. Końcówkę dnia z noclegiem zaplanowane mieliśmy w Nazare.
Tomar
Tutaj delikatnie zaburzamy czasoprzestrzeń i przeskakujemy do popołudnia 6 dnia wycieczki, które było zaplanowanie właśnie w Tomar. Byli Cystersi, byli Dominikanie to czas na zakon, który wciąż pobudza wyobraźnię, a legendy o życiu i bogactwach wciąż krążą po świecie - Templariuszy. Kto nie słyszał o Zakonie Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona? No tej nazwy, która jest pełną nazwą zakonu to pewnie faktycznie niewielu, ale już o Templariuszach słyszeli wszyscy. Zakon rycerski powstał w XII wieku mając na celu obronę trasy do Jerozolimy i wędrujących pielgrzymów. Na początek do zasiedlenia otrzymali część wzgórza w Jerozolimie, gdzie kiedyś stała świątynia Salomona (stąd wziął się ten element w nazwie) i to właśnie od łacińskiego słowa świątynia (templum) bierze się potoczna nazwa zgromadzenia.
Zakon szybko się rozwijał i co raz mniej miał wspólnego z tytularnym ubóstwem. To się na nich zemściło, bo pożyczyli pieniądze nieodpowiedniej osobie - królowi Francji Filipowi Pięknemu. Ten zamiast honorowo zwrócić dług oskarżył mnichów o wszystko co najgorsze od herezję po świętokradztwo. Proces był ustawiony, więc zakonnicy nie mieli szans na obronę. Ratunku u papieża też nie było co szukać, bo ten był również francuzem uzależnionym od korony. Wielu templariuszy we Francji spłonęło na stosie. Część z nich znalazła schronienie właśnie w Portugali, która jak najbardziej uznawała papieża i jego polecenia, ale szybko rozwiązała Zakon Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona, a w jego miejsce pojawił się Zakon Rycerzy Chrystusa. W późniejszych latach mnisi zostali zwolnieni z ślubów zakonnych, a wielkimi mistrzami zostawali królowie Portugalii. .JPG)
mury klasztoru - zamku Templariuszy
To skąd Templariusze wzięli się w Portugali? Zakon dostał teren wokół Tomar jako nagrodę i lenno po walkach z Maurami. Budowa klasztoru rozpoczęła się w XII wieku. Najstarszą częścią jest romańska rotunda (Charola) zbudowana na planie szesnastoboku, w której zakonnicy mogli brać udział we Mszy Świętej siedząc na koniach.
.JPG)
ozdobny portal przed wejściem do świątyni
Do tego było 8 krużganków dobudowanych na przestrzeni XV i XVI wieku, z których dziś możemy zwiedzić 6. Z południowej strony kościoła mamy Krużganek Wielki. Jak sama nazwa wskazuje największy i najbardziej reprezentacyjny w kompleksie. Wchodząc na najwyższe piętro spacerujemy po Tarasach Wosku, gdzie mnisi suszyli wosk.
Na zachód od świątyni mamy Krużganek Kruków, gdzie mnisi przychodzili się zrelaksować i wyciszyć oraz Krużganek Chleba, gdzie oddawali się dobroczynności dzieląc między żebraków chleb. Te trzy tarasy zostały wybudowane przez króla Jana III, który uwielbiał renesans i stanowią najpiękniejszy przykład budowli w tym stylu w całej Portugalii. Od wschodu mamy Krużganek Cmentarny zbudowany jeszcze za czasów Henryka Żeglarza oraz Krużganek Pralni, z dwupiętrowym gotyckim fragmentem. Mamy tu również Krużganek św. Barbary, z którego możemy podziwiać najsłynniejsze okno Portugalii. Wykonane w stylu manuelińskim jest jego najlepszą reprezentacją i nie bez przyczyny stało się jednym z symboli Portugali. Na zwiedzanie kompleksu mogliśmy przeznaczyć 2h (bo tyle nam zostało do zamknięcia), ale spokojnie jest tam potencjał na dłuższą wizytę. Miłym zaskoczeniem był dla nas również pan z obsługi, który podbijając 3 pieczątkę na naszym zbiorczym bilecie uznał, że faktycznie interesują nas zabytki i historia i zaczął nas oprowadzać. Tomar to nie tylko klasztor, to również urocze miasteczko ze starówką, synagogą i największym muzeum zapałek. Niestety nie dane nam było odwiedzić tej atrakcji, choć brzmi dla nas bardzo ciekawie. Choć sam spacer tymi krętymi wąskimi uliczkami był również bardzo przyjemny.
Podczas niego dowiedzieliśmy się o festiwalu tac/koszy odbywającego się co 4 lata na przełomie czerwca i lipca (spóźniliśmy się niestety 4 miesiące bo obchody przypadały na 2019). Jest to jedno z najstarszych świąt Portugalii. Centralnym wydarzeniem jest przemarsz kobiet ubranych na biało z konstrukcjami z chleba i kwiatów na głowie, które potrafią ważyć do kilkunastu kilogramów. Ma to symbolizować podziękowanie Bogu za płody ziemi i prosić o dobre zbiory. Cale miasto jest przyozdabiane na tą okoliczność, a festiwal jest bardzo barwny. Nam udało się natrafić na kilka pozostałości.
.JPG)
przykład tacy/kosza noszona na głowie
Tutaj delikatnie zaburzamy czasoprzestrzeń i przeskakujemy do popołudnia 6 dnia wycieczki, które było zaplanowanie właśnie w Tomar.
Byli Cystersi, byli Dominikanie to czas na zakon, który wciąż pobudza wyobraźnię, a legendy o życiu i bogactwach wciąż krążą po świecie - Templariuszy. Kto nie słyszał o Zakonie Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona? No tej nazwy, która jest pełną nazwą zakonu to pewnie faktycznie niewielu, ale już o Templariuszach słyszeli wszyscy. Zakon rycerski powstał w XII wieku mając na celu obronę trasy do Jerozolimy i wędrujących pielgrzymów. Na początek do zasiedlenia otrzymali część wzgórza w Jerozolimie, gdzie kiedyś stała świątynia Salomona (stąd wziął się ten element w nazwie) i to właśnie od łacińskiego słowa świątynia (templum) bierze się potoczna nazwa zgromadzenia.
Zakon szybko się rozwijał i co raz mniej miał wspólnego z tytularnym ubóstwem. To się na nich zemściło, bo pożyczyli pieniądze nieodpowiedniej osobie - królowi Francji Filipowi Pięknemu. Ten zamiast honorowo zwrócić dług oskarżył mnichów o wszystko co najgorsze od herezję po świętokradztwo. Proces był ustawiony, więc zakonnicy nie mieli szans na obronę. Ratunku u papieża też nie było co szukać, bo ten był również francuzem uzależnionym od korony. Wielu templariuszy we Francji spłonęło na stosie. Część z nich znalazła schronienie właśnie w Portugali, która jak najbardziej uznawała papieża i jego polecenia, ale szybko rozwiązała Zakon Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona, a w jego miejsce pojawił się Zakon Rycerzy Chrystusa. W późniejszych latach mnisi zostali zwolnieni z ślubów zakonnych, a wielkimi mistrzami zostawali królowie Portugalii.
mury klasztoru - zamku Templariuszy |
To skąd Templariusze wzięli się w Portugali? Zakon dostał teren wokół Tomar jako nagrodę i lenno po walkach z Maurami. Budowa klasztoru rozpoczęła się w XII wieku.
Najstarszą częścią jest romańska rotunda (Charola) zbudowana na planie szesnastoboku, w której zakonnicy mogli brać udział we Mszy Świętej siedząc na koniach.
ozdobny portal przed wejściem do świątyni |
Do tego było 8 krużganków dobudowanych na przestrzeni XV i XVI wieku, z których dziś możemy zwiedzić 6.
Z południowej strony kościoła mamy Krużganek Wielki. Jak sama nazwa wskazuje największy i najbardziej reprezentacyjny w kompleksie. Wchodząc na najwyższe piętro spacerujemy po Tarasach Wosku, gdzie mnisi suszyli wosk.
Na zachód od świątyni mamy Krużganek Kruków, gdzie mnisi przychodzili się zrelaksować i wyciszyć oraz Krużganek Chleba, gdzie oddawali się dobroczynności dzieląc między żebraków chleb. Te trzy tarasy zostały wybudowane przez króla Jana III, który uwielbiał renesans i stanowią najpiękniejszy przykład budowli w tym stylu w całej Portugalii.
Od wschodu mamy Krużganek Cmentarny zbudowany jeszcze za czasów Henryka Żeglarza oraz Krużganek Pralni, z dwupiętrowym gotyckim fragmentem.
Mamy tu również Krużganek św. Barbary, z którego możemy podziwiać najsłynniejsze okno Portugalii. Wykonane w stylu manuelińskim jest jego najlepszą reprezentacją i nie bez przyczyny stało się jednym z symboli Portugali.
Na zwiedzanie kompleksu mogliśmy przeznaczyć 2h (bo tyle nam zostało do zamknięcia), ale spokojnie jest tam potencjał na dłuższą wizytę. Miłym zaskoczeniem był dla nas również pan z obsługi, który podbijając 3 pieczątkę na naszym zbiorczym bilecie uznał, że faktycznie interesują nas zabytki i historia i zaczął nas oprowadzać.
Tomar to nie tylko klasztor, to również urocze miasteczko ze starówką, synagogą i największym muzeum zapałek. Niestety nie dane nam było odwiedzić tej atrakcji, choć brzmi dla nas bardzo ciekawie. Choć sam spacer tymi krętymi wąskimi uliczkami był również bardzo przyjemny.
Podczas niego dowiedzieliśmy się o festiwalu tac/koszy odbywającego się co 4 lata na przełomie czerwca i lipca (spóźniliśmy się niestety 4 miesiące bo obchody przypadały na 2019). Jest to jedno z najstarszych świąt Portugalii. Centralnym wydarzeniem jest przemarsz kobiet ubranych na biało z konstrukcjami z chleba i kwiatów na głowie, które potrafią ważyć do kilkunastu kilogramów. Ma to symbolizować podziękowanie Bogu za płody ziemi i prosić o dobre zbiory. Cale miasto jest przyozdabiane na tą okoliczność, a festiwal jest bardzo barwny. Nam udało się natrafić na kilka pozostałości.
przykład tacy/kosza noszona na głowie |
Gdzie mieszkaliśmy?
W Tomar zarezerwowaliśmy nocleg w Casa do Castelo i był to na prawdę super nocleg, który możemy polecić. Czysto, schludnie, duży parking darmowy w niedalekiej odległości (nie polecamy pakować się pod apartament autem, te ulice są zbyt wąskie). W mieszkaniu na wyposażeniu lodówka, mikrofala i ekspres do kawy na kapsułki. Sam apartament w niedalekiej odległości od starówki.
W Tomar zarezerwowaliśmy nocleg w Casa do Castelo i był to na prawdę super nocleg, który możemy polecić. Czysto, schludnie, duży parking darmowy w niedalekiej odległości (nie polecamy pakować się pod apartament autem, te ulice są zbyt wąskie). W mieszkaniu na wyposażeniu lodówka, mikrofala i ekspres do kawy na kapsułki. Sam apartament w niedalekiej odległości od starówki.