Ten dzień potoczył się zupełnie inaczej niż go zaplanowaliśmy, ale to nie znaczy, że gorzej. Faktycznie nie udało nam się zwiedzić wszystkiego co chcieliśmy, ale w zamian poznaliśmy ciekawych ludzi, a ja zrobiłam jedno z moich ulubionych zdjęć z tego wyjazdu.
Zwiedzanie Coimbry wspominamy z całej wyprawy najsmutniej, ponieważ złe samopoczucie i upał sprawiły, że skończyło się szybciej niż planowaliśmy. Niestety czasem nie wszystko można zaplanować nawet przy najszczerszych chęciach.
nie Coimbra a plaża de Mira, jedno z moich ulubionych zdjęć z tego wyjazdu
Coimbra
Chociaż miasto od wieków kojarzone jest raczej ze średniowieczem, to warto wspomnieć, że znane już było w starożytności. Jednak z samą tożsamością i nazwą miasta było trochę zamieszania, bo dzisiejsza Coimbra znana wówczas była jako Aeminium. Natomiast niedaleko leżące miasto, jedno z największych rzymskich miast, nazywało się Conimbriga. Niestety Conimbriga upadła po najeździe Wizygotów, więc administrację przeniesiono do najbliższego miasteczka, czyli Aeminium. Z czasem zaczęto nawet je tak samo nazywać, a w późniejszych wiekach nazwa ewaluowała do wspomnianej Coimbry.
Rozwojowi miasta na wszystkich etapach istnienia mocno pomogło położenie na trasie między Lizboną, a Bragą i Porto. Miasto stało się na tyle istotne, że w XII wieku stało się pierwszą stolicą Portugalii. Dzierżyło ten tytuł aż do XIV wieku, kiedy to miano stolicy uzyskała Lizbona.
Obecnie Coimbra jest znana z najstarszego w kraju uniwersytetu i studenckiej wersji Fado. Czasem dodaje się informację, że 6 królów Portugalii urodziło się właśnie w tym mieście, no i nie zapominajmy o tragicznej śmierci Inez.
Jaki mieliśmy plan?
Okazało się, że zbyt ambitny jak na nasze możliwości w tamtym momencie. Chociaż zaczęło się całkiem gładko, bo po noclegu w Tomar pełni werwy ruszyliśmy do Coimbry, gdzie mieliśmy spędzić cały dzień. Słońce lało się z nieba, a my zaparkowaliśmy auto przy punkcie widokowym na darmowym parkingu.
Nasz program zwiedzania obejmował:
Largo da Portagem - po przekroczeniu mostu świętej Klary (Ponte de Santa Clara) znajdujemy się w miejscu, gdzie jeszcze kilka wieków temu musielibyśmy zapłacić cło jako przyjezdni. Zresztą właśnie od tego procederu ten plac nosi nazwę. Jako pierwszy punkt styczności z miastem, plac powinny otaczać piękne budynki i pewnie takie są. Nam nie dane było tego ocenić, bo trafiliśmy na remont. Na szczęście przepiękny, zbudowany w 1926 roku Hotel Astoria mogliśmy podziwiać w pełni okazałości.
Kościół de São Tiago - mijamy go wspinając się do Uniwersytetu. Jest to XIII wieczna świątynia w stylu romańskim. Do środka nie wchodziliśmy, bo priorytetem był uniwersytet.
Stara Katedra (Sé Velha de Coimbra) - kolejny zabytek sztuki romańskiej, ale starszy i cenniejszy niż poprzedni kościół. Między innymi dlatego, że stoi od początku XII wieku do dziś praktycznie w nienaruszonym stanie. Tutaj również nie wchodziliśmy do środka, choć słyszeliśmy, że zdecydowanie warto. Jednak nas odstraszyła trochę opłata za wejście (2,5 Euro / osobę w 2019 roku).
Uniwersytet w Coimbrze - cel naszej wspinaczki i wizyty w mieście. Niczym zamek nad miastem króluje najstarszy Uniwersytet w Portugalii, a 10 w całej Europie. Założony na początku XIII wieku w Lizbonie kilka razy miotał się między Coimbrą a Lizboną, aby ostatecznie w XVI wieku osiąść w Coimbrze.
Porta Ferrea
Duże wrażenie na nas zrobił fakt, że Uniwersytet nadal działa, nadal kształci studentów, doktorów i profesorów. Robi to aż na 8 wydziałach. Dzięki temu miasto niemal od ośmiu stuleci jest wciąż miastem studenckim. Dodatkowego kolorytu nadaje młodzież napływowa z programu Erasmus, bo któż nie chciałby przez chwilę postudiować w takim zabytku.
Widok z Głównego Dziedzińca Uniwersytetu
Zwiedzanie zaczynamy od informacji turystycznej gdzie nabywamy bilety wstępu do budynków uniwersyteckich oraz słynnej biblioteki. Już sam plac zalany słońcem z pięknym widokiem na rzekę Mondego robi wrażenie. Na środku placu dumnie stoi pomnik Jana III, który to ostatecznie przeniósł Uniwersytet do Coimbry. Upał wyjątkowo daje nam się we znaki, więc chronimy się w budynkach.
Pomnik Jana III dumnie stoi na środku dziedzińca
Zapoznajemy się z historią Uniwersytetu przechodząc od karceru gdzie trafiali nieszczęśnicy, którzy zbyt późno szwędali się po zmroku, przez reprezentacyjne aule należące kiedyś do Rezydencji Królewskiej, gdzie do dziś odbywają się inauguracje roku akademickiego.
Jedna z zabytkowych auli Uniwersytetu
kaplica św. Michała (Capela de São Miguel) - kaplica do której wchodzi się przez niepozorne wejście, powstała między XVI, a XVIII wiekiem. Jest wyłożona w całości azulejos. Niestety wielką wadą jest niedalekie sąsiedztwo toalet, do których trafić można po zapachu.
Biblioteka Joanina (Casa da Livraria)- perła całego kompleksu. Zwiedza się ją z przewodnikiem, w 20 minutowych turach w ograniczonej liczbie osób, zatem wejściówki rozchodzą się jak ciepłe bułeczki chociaż tanie nie są. Oczywiście wszelkie wykonywanie zdjęć surowo zakazane, bo mogłoby to zaszkodzić cennym woluminom. Tak samo kontrolowane jest wpadające światło słoneczne, wilgotność oraz temperatura.
Wchodząc do biblioteki przenosimy się w czasie do XVIII wieku w wersji bardzo De Lux. Przed sobą mamy bogato zdobione 3 sale z lakierowanymi regałami z egzotycznych drzew ze złotymi zdobieniami, a na suficie freski. Każda sala ma swój własny kolor zaakcentowany w kolorach ścian oraz elementami w zdobieniach oraz freskach. Elementem spajającym wszystkie sale jest rzymska bogini mądrości, nauki i sztuki - Minerwa. Na każdym z 3 sufitów jej postać otaczają alegorie symbolizujące w każdej sali coś innego, od czterech kontynentów, przez wartości nauki po jej dyscypliny. Na tym wszystkim w centralnej części biblioteki wisi portret fundatora - króla Jana V. W pierwszym momencie można mieć wątpliwości czy weszliśmy do biblioteki czy sanktuarium. Jeśli chodzi o księgozbiór, to jest równie imponujący jak oprawa. Ponad 70 tysięcy woluminów, a wśród nich wiele ważnych pierwodruków opublikowanych w Europie, w tym Biblia Gutenberga. Naszą uwagę przykuwają białe kartki powkładane pomiędzy książki. Okazuje się, że wszystkie dzieła można (po wcześniejszym udowodnieniu, że jest to niezwykle potrzebne do pracy naukowej) wypożyczyć, jak to w bibliotece bywa. Zatem te białe kartki oznaczają pozycje wypożyczone, ale często też zagubione, bo nie wszystko wróciło, albo wróciło, ale przez ludzki błąd trafiło nie w tą półkę. Są to tak zwane książki duchy. Warto też wspomnieć, o nocnych pracownikach biblioteki, którymi są nietoperze. Nocna zmiana dba, aby żaden szkodnik nie zasmakował w bezcennych dziełach ludzkości.
Dziedziniec Uniwersytecki z wejściem do biblioteki po prawej
Nowa Katedra - chociaż stoi zaraz obok kasy biletowej uniwersytetu to nie udało nam się jej zobaczyć. Planowaliśmy to zrobić nieco później, ale jak wyszliśmy z Biblioteki Joanina czułam się tak kiepsko, że wszelkie dalsze zwiedzanie zrobiło się niemożliwe i zakończyliśmy poznawanie Coimbry w tym momencie. Reszta pozostała jedynie w naszych planach. Druga katedra jest faktycznie nowsza w stosunku do starej romańskiej, bo pochodzi z XVI wieku. Jej budowa zajęła 100 lat i jest w stylu barokowym. Inicjatorami powstania tej świątyni byli Jezuici, ale zostali wypędzeni w XVIII wieku. Kiedy Stara Katedra stała się zbyt mała dla większych uroczystości kościelnych, pozostawiona przez Jezuitów przestronny budynek wydał się idealnym miejscem do przeniesienia katedry.
Muzeum Narodowe Machado De Castro - najważniejsze muzeum narodowe imienia jednego z czołowych portugalskich rzeźbiarzy. Zgromadzone tu eksponaty to szeroko rozumiana sztuka, od malowideł po obrazy przez szeroki asortyment rzeźb. Warto się zainteresować też samym budynkiem, który znajduje się w dawnym pałacu biskupim. Ten natomiast powstał na dawnym rzymski forum Aeminium.
Ogród Botaniczny (Jardim Botânico da Universidade) - park utworzony już w 1772 roku na 13ha powierzchni. Część jest utrzymana w barokowych standardach XVIII wiecznych ogrodów z klombami i tarasami, więc podejrzewam, że nam by się tam bardzo spodobało.
Dla nas miasto Coimbra to bardzo ciekawa i warta uwagi destynacja. Chociaż pominęliśmy kilka punktów i tak jesteśmy zadowoleni z wizyty. Chyba jak każdy powtórzymy, że zobaczenie biblioteki Joanina to zupełnie inny poziom estetyki i piękna. Bardzo się cieszymy, że mogliśmy ją zobaczyć na własne oczy. Nasz spracer:
Praia de Mira
Ten punkt wycieczki był czymś wyjątkowym dla nas, bo kompletnie niezaplanowanym:)
Jak to się stało? Nocleg planowaliśmy bardziej na dziko, ale przez kiepskie samopoczucie i dużą potrzebę sanitariatów w pobliżu szukaliśmy czegoś na wieczór. Udało się zarezerwować bardzo miły pokój w Granny's Guesthouse. Było czysto, z łazienką i śniadaniem oraz niedaleko plaży. Wszystko czego na tamten moment potrzebowaliśmy.
Dodatkowo nie obyło się bez przygód, ponieważ wkradło się jakieś zamieszanie z pokojami, a akurat na lokalizacji nie było właścicieli, którzy mówiliby po angielsku. Za to była bardzo sympatyczna i zdeterminowana na kontakt starsza pani. Na szczęście dzięki opcji translatora, 3 telefonów od synów i gestykulacji udało się porozumieć.
Mieliśmy też inną bardzo sympatyczną sytuację w tym miasteczku związaną z wyjściem do baru. Ponieważ tego dnia Juventus grał jakiś ważny mecz Adam szukał miejsca gdzie mógłby to obejrzeć. Jedno znalazł, ale niestety to była typowa barówa bez jedzonka, więc poszliśmy znaleźć jakiś w miarę szybki obiad, no bo za chwilkę mecz. Znaleźliśmy miejscówkę z tapasami, ale bez meczu i wdaliśmy się w małą pogawędkę z właścicielem. Ludzi nie było dużo, a chłop był niesamowicie kontaktowy. Dowiedzieliśmy się, że prowadzi to miejsce od kilku lat, a jesteśmy dopiero drugą parą Polaków, którzy odwiedzają to miejsce. Jeszcze trochę pożartowaliśmy i nas zapytał w bardzo uroczy sposób "Love ya or friends?", więc my że love ya i usiedliśmy przy stoliku. Do meczu zostało 15 min, Adam patrzy z utęsknieniem na kuchnię. A tu wjeżdża na pełniej Pan Właściciel ze świeczką, stawia nam na stoliku, przygasza światło i włącza Perfect Love. Następnie serwuje tapaski. Nam się trochę głupio zrobiło, bo nie byliśmy jedyni w knajpie, ale jedna pani (okazało się później też Polka) upomniała się też o świeczkę, że ona tu z mężem chce też taką klimatyczną kolację. Z braku świeczek dostała kaganek. A Adam posmutniał, bo mecz już trwa, miało być szybko, a tu dostało nam się Perfect Randką. Cóż zjedliśmy, podziękowaliśmy, przesłuchaliśmy jeszcze jednego romantycznego utworu i poszliśmy do baru z meczem.
A właściwie to bar był już zamknięty, ale Pan z którym Adam się umówił wpuścił nas bo i tak oglądał go z rodziną.