My sobie nie umiemy wyobrazić, co czuje człowiek który po czasie na morzu widzi ląd. A co jeśli tym lądem jest groźne Cabo da Roca i zanim dotrze do portu w Lizbonie musi przepłynąć obok Ust Piekieł? Po zobaczeniu tych miejsc myślę, że jest to coś na pograniczu grozy i szczęścia.
Po Lizbonie czas było ruszyć dalej, bo przecież mieliśmy całkiem napięte plany na dwa tygodnie. Tego dnia chcieliśmy zaznać trochę przyrody, więc poza podmiejskim kurortem była plaża, a na koniec - kraniec Europy.
Cascais
Pierwszy punkt zaraz obok Lizbony. Właściwie można nie zauważyć, że się zmieniło miasto.
Kiedyś osada rybacka, obecnie popularny kurort. Popularność napędziła portugalska rodzina królewska, która w XIX wieku zbudowała tu rezydencję letnią. W ślad za nią przywędrowali tu wszelcy arystokraci i celebryci. I tak miasto, którego nazwa wywodzi się od muszli, stało się Europejską stolicą luksusu.
Zachęceni wieloma pozytywnymi opiniami postanowiliśmy odwiedzić Cascais. Jest to jak najbardziej ładna nadmorska mieścina, ale nic wyjątkowego w niej nie znaleźliśmy. Co prawda nie udało nam się odwiedzić wszystkich zaplanowanych punków, może wtedy zmienilibyśmy zdanie na jej temat. Jednak na tą chwilę można swobodnie pominąć ten kurort i spędzić np. więcej czasu na pięknych plażach.
widok na promenadę Cascais |
Boca do Inferno
O ile Cascais nie było w naszej opinii zbytnio ciekawe, to niedaleko położone Usta Piekieł to już inna historia. Ta złowroga nazwa, tłumaczona również jako Gęba Piekieł lub Wrota Piekieł, to wyrzeźbiona przez Ocean Atlantycki skała wybrzeża. Tą demoniczną nazwę zawdzięcza dźwiękom rozbijających się fal. Tutaj można poczuć potęgę i siłę oceanu.
Dotarcie nie stanowi problemu, bo punkt jest dobrze oznaczony. Trzeba tylko uważać na ilość ludzi, bo jest to popularne miejsce, a skały wokół są całkiem strome.
Praia da Adraga
Plaża, którą zdecydowanie warto zobaczyć. Nie jest duża, ale niezwykle urokliwa. Często gości na listach najpiękniejszych plaż Portugalii, co przy tak zawziętej konkurencji z południa bardzo dobrze o niej świadczy.
Kąpiel od początku nie była opcją, tym bardziej że w wodzie taplali się jedynie windsurferzy w piankach, co nie napawało optymizmem. Poza tym od strony oceanu woda nigdy nie bywa ciepła.
W niedalekiej odległości od Praia da Adraga jest Pedra de Alvidrar, która w czasach rzymskich służyła do rozpoznawania winy oskarżonych. Jeśli zrzucony przeżył, wówczas był uznany za niewinnego.
Dużą zaletą tej plaży jest pobliski bezpłatny parking, który w październiku był praktycznie pusty, ale w sezonie może być problem z zaparkowaniem.
Ciepło na Praia da Adraga |
Cabo da Roca
Zwieńczeniem dnia tej wycieczki była wizyta na Przylądku Skały oraz najpiękniejszy zachód słońca, jaki do tej pory udało nam się zobaczyć. Tylko trzeba się ciepło ubrać, szczególnie na wieczór i wiedzieć, że strasznie tam wieje, więc aby zachować komfort cieplny warto wziąć coś od wiatru.
Dużą zaletą jest darmowy parking, ale trzeba pojawić się nieco wcześniej, bo tuż przed zachodem słońca auto zostawia się wzdłuż ulicy.
Samo miejsce zdaje się być dzikie i groźne. Skaliste klify o wysokości do 144 m n.p.m., o które rozbijają się z hukiem fale oceanu. Jedyną oznaką cywilizacji jest latarnia morska z XVIII wieku, która wciąż działa świecąc na 40-kilka kilometrów w głąb morza oraz betonowy krzyż z cytatem "Gdzie kończy się ziemia a morze rozpoczyna". Kolejny stały ląd to przylądek Henlopen w Ameryce.
W czasach odkrywców bardziej popularną nazwą dla Cabo da Roca była Skała Lizbony, natomiast w czasach starożytnych Rzymian - Promontorium Magnum, czyli Wielki Przylądek.
W naszej opinii Cabo da Roca to zdecydowanie miejsce warte odwiedzin, najlepiej w kurtce i czapce.