Stęsknieni za kontaktem z ludźmi i z przyrodą jednym weekendowym wyjazdem usiłowaliśmy nadrobić możliwie jak najwięcej braków. W takim celu kajaki nadają się idealnie. My nasz spływ odbyliśmy na Pilicy.
Wykorzystując łagodzenie epidemiologicznych restrykcji i dopuszczenie kajaków do aktywności dozwolonych, wraz z grupką znajomych wybraliśmy się skorzystać właśnie z tej formy odpoczynku. Pomysł co prawda nie wyszedł od naszej dwójki, ale z dziką radością do niego przystąpiliśmy.
Ekipa zmontowała się na 5 kajaków, a Daga znalazła świetną ofertę spływów po Pilicy. Z całej dostępnej oferty najciekawiej dla wszystkich brzmiała opcja Tomaszów -> Zakościele -> Domaniewice -> Nowe Miasto nad Pilicą wraz z możliwością noclegu na polu namiotowym Przystań Indiańska (gospodarstwo agroturystyczne było w tym czasie na kwarantannie).
Dagmara dogadała bardzo fajny układ, bo auta zostawiliśmy właśnie w Przystani Indiańskiej (w miejscowości Zakościele) skąd pierwszego dnia zostaliśmy zabrani przez organizatorów do Tomaszowa na początek spływu. Tam Pan nam wyjaśnił który most mijać z której strony i gdzie spłynąć aby dotrzeć na miejsce noclegu.
Tego dnia na rzece poza naszą ekipą nie spotkaliśmy nikogo, co było pewnie pokłosiem prognozowanych na weekend burz. Zresztą sami prawie zrezygnowaliśmy ze spływu przez szalejącą nad ranem burzę nad Krakowem. Na szczęście 200km i prawie 3h jazdy dalej pogoda była wyśmienita, a spływ w przeciwieństwie do rzeki- CZYSTĄ przyjemnością. Pilica miała lekki nurt, więc nawet bez przesadnego wiosłowania poruszaliśmy się do przodu, a na trasie Tomaszów - Zakościele znalazł się bar z całkiem smacznym jedzeniem.
Po dopłynięciu do przystani, rozbiciu obozowiska i skorzystaniu z zaplecza sanitarnego (toi toi i kran z wodą) rozpoczęliśmy biesiadę przy ognisku. Miejsce było świetnie przygotowane, ogień zabezpieczony, kijki na kiełbaskę zaostrzone, siedziska rozlokowane, a drewno złożone i dostępne. Jedynym silnie odczuwalnym minusem tego pola namiotowego był brak wysokich drzew w cieniu których można było rozbić namioty, bo niestety bez względu na godzinę położenia się spać już o 7:00 słońce wyganiało z namiotów.
Po wstaniu i zjedzeniu śniadania ruszyliśmy dalej, w kierunku Nowego Miasta nad Pylicą. Tego dnia na wodzie co chwilę spotykaliśmy innych ludzi. Najgorszym z nich był kontakt z grupką imprezową i ich głośniczkiem naparzającym muzyką, czyli zero kultury i poszanowania dla przyrody z tutejszych rezerwatów. No ale grupka Sebiksów zabrała swoje Karyny na wspaniały wyjazd.
My niestety nie dopłynęliśmy do końca trasy i skończyliśmy w okolicy promu w Domaniewicach, skąd mieliśmy transport do aut. Na szczęście przez te dwa dni udało nam się przepłynąć przez najpiękniejszą część trasy prowadzącą przez Rezerwat Spalski i Rezerwat Żądłowice.
Ogólnie bardzo polecamy Pilicę na spływ w klimacie mocno rekreacyjnym i relaksacyjnym do obcowania z przyrodą.