Stało się i oto nasza pierwsza wycieczka w zupełnie nowej rzeczywistości. Zmotywowali nas przyjaciele, w większości w tej samej życiowej sytuacji. Udało się zaskakująco dobrze!
Po przerwie, jaką musieliśmy sobie zrobić, udało się wziąć udział w corocznym wydarzeniu organizowanym przez przyjaciół zwanym "Wyjazd w góry z dziećmi". Tym razem już we troje, z lekkimi obawami, bo pierwsze próby samochodowe wyszły krzykliwie, ruszyliśmy do Bukowiny Tatrzańskiej. Okazało się, że trasa minęła nadspodziewanie spokojnie.
Te wyjazdy charakteryzują się tym, że w ciągu dnia każdy robi na co ma ochotę, a wieczorem wszyscy widzimy się na grillu i planszówkach. Zatem aktywności każdy dopasowuje do swoich możliwości oraz swoich bobasów, jeśli takowe posiada.
W tym roku w ramach sobotnich zajęć zdecydowaliśmy się na spacer po Monkovej Dolinie po słowackiej stronie Tatr. Jest to dolna część Doliny Bielskiego Potoku, która jest granicą między Tatrami Bielskimi, a Magurą Spiską. Ciekawe dla nas było też to, że trasa jest zamknięta w sezonie zimowym (od listopada do maja), więc liczyliśmy na bliskość gór. Szlak ten polecił nam przyjaciel, jako płaską i przyjazną dla wózków, więc poszliśmy w to, zresztą nie tylko my.
![]() |
widok z domu wczasowego Magura |
Trasa
Przejazd z naszego noclegu w Bukowinie pod dom wczasowy "Magura", gdzie zostawiliśmy auto zajął nam 25 minut. Po małym postoju zakończonym eklerką w tutejszej restauracji ruszyliśmy na szlak wzdłuż potoku Biela. W tym miejscu czerwony i zielony szlak łączą się. Początkowo trasa była jak najbardziej wózkowa. Może nie był to asfalt, no ale nikt go się w górach nie spodziewa, a dobrze uklepana ziemia z pojedynczymi kamieniami.
Sytuacja zaczęła się pogarszać wraz z ominięciem chaty Liptak, a zdecydowanie popsuła się po rozdzieleniu się szlaków (my zostaliśmy na zielonym prowadzącym wciąż wzdłuż potoku). Normalnie byśmy na to nie zwrócili uwagi, ale dla wózkowych kółek, nawet większych i z amortyzatorami robi się problem, bo tu dół za duży, kamień za wysoki lub zbyt kamieniście w ogóle, aby w miarę gładko przepchać wózek. Dodatkowo na niebie zaczęły pojawiać się mało ciekawe chmurki. Zdecydowaliśmy więc, że na jak pierwsze wyjście w góry to byłoby tego dobrego i napawając się widokiem Tatr Bielskich (najprawdopodobniej szczytów Hawrań i Płaczliwa Skała) zawróciliśmy na parking. Zatem trasa wydaje się przyjemna, ale nie dla wózków.
Sytuacja zaczęła się pogarszać wraz z ominięciem chaty Liptak, a zdecydowanie popsuła się po rozdzieleniu się szlaków (my zostaliśmy na zielonym prowadzącym wciąż wzdłuż potoku). Normalnie byśmy na to nie zwrócili uwagi, ale dla wózkowych kółek, nawet większych i z amortyzatorami robi się problem, bo tu dół za duży, kamień za wysoki lub zbyt kamieniście w ogóle, aby w miarę gładko przepchać wózek. Dodatkowo na niebie zaczęły pojawiać się mało ciekawe chmurki. Zdecydowaliśmy więc, że na jak pierwsze wyjście w góry to byłoby tego dobrego i napawając się widokiem Tatr Bielskich (najprawdopodobniej szczytów Hawrań i Płaczliwa Skała) zawróciliśmy na parking. Zatem trasa wydaje się przyjemna, ale nie dla wózków.
Gdzie mieszkaliśmy?
Ze względu na dość specyficzne potrzeby tej grupy przyjaciół, noclegi jakich poszukujemy na te wyjazdy muszą spełniać trochę więcej wymagań niż jeszcze kilka lat temu. Teraz nie wystarcza nam tylko miejsce do przespania się chociażby na glebie, teraz potrzebujemy w miarę wygodnych pokoi, koniecznie osobnych na rodzinę z miejscem na dostawkę lub wózek, miejsca na grilla, plac zabaw. Każde udogodnienie mile widziane. Co roku znajdowaliśmy fajne miejsce, ale w tym roku grupowo zakochaliśmy się i mamy nadzieje związać się z tym miejscem na dłużej, a jest to Płazówka Białczańska. Miała wszystko czego potrzebowaliśmy, a nawet więcej!